środa, 27 lutego 2013

Dwunasty rozdział


„ A kiedy już Cię prawie znam i łapię Cię za rękę, by imię Twoje zgadnąć, potykam się, na sznurowadle...”

- Co tu robisz? – zapytałaś się, uśmiechając szeroko. Byłaś szczęśliwa, jak nigdy.
-Gram w Resovii. Jestem przyjacielem Simona. Niedługo będę grał przeciw Twojemu chłopakowi. – powiedział, a w jego oczach na chwilę zamigotał smutek. Nie zauważyłaś.
- O kim mówisz? – odpowiedziałaś zdziwiona. Chłopaka? Ja przecież nie mam chłopaka... Jochen wskazał ręką  na twojego przyjaciela. – Michał? To nie jest mój chłopak. Przyjaciel. Dobry przyjaciel.
- Ale macie się ku sobie, prawda?- mimo pierwszego wrażenia jakie na tobie wywarł, zaczynałaś się nim pomału irytować. Insynuować takie rzeczy... ale to nic. On o to pytał! Bezczel. – Przepraszam, nie było pytania. – zmienił swoje nastawienie, kiedy zobaczył twoje nieprzychylne spojrzenia. I dobrze! Nie będzie zadawał takich denerwujących pytań. Zwłaszcza, że to przypominało ci TAMTEN moment. Uśmiechnęłaś się do niego miło, kiedy zobaczyłaś jego przepraszającą minę, była jeszcze bardziej przekonująca niż Michała.
- W porządku. Atakującym jesteś? – spytałaś, aby rozmowa się nie urwała i aby zmienić temat, na którym chociaż trochę się znałaś.
- Tak. Ciężko się wybić do pierwszego składu, Grozer raczej nie potrzebuje zmian. – nikły uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Na każdego przyjdzie czas. – odpowiedziałam, aby chłopak się nie załamał.
- To prawda. Jednak mam 28 lat, nie mam rodziny, nawet pozycji w klubie.
- Jak to? Przecież, gdyby Grozer, nie daj Boże, zrobił sobie coś złego, to kto go zastąpi, hę? To, że jesteś sam, nie oznacza, że to się nie zmieni.
- Może masz racje? Ciągle szukam tego czegoś...

- Jesteś pewien, że ci to nie przeszkadza? W końcu, jakby nie było...
- Nie przeszkadza mi to. – przerwałeś mu szybko. – Po prostu, mam nadzieję, że coś z tego będzie...
- Na pewno będzie! – wtrącił swój komentarz Simon, no bo inaczej być nie może.
- ... bo jeżeli Jochen tylko udaje, to niech mi się lepiej nawet na oczy nie pokazuje. – mówiłeś dalej, nie zwracając uwagi na to co powiedział. - Jeżeli ją skrzywdzi, nie wybaczę tego mu. Dopadnę i sprawię, nie wiem jeszcze jak, że będzie cierpiał jeszcze bardziej niż Paulina. Niech sobie nie myśli, zbyt dużo, ani nie mówi jej głupich bzdur, kiedy nie jest całkowicie pewien swoich uczuć. To mnie najbardziej wkurza. Bezmyślne brnięcie w coś, w co się nie chce być nawet zaangażowanym. Wiem, że Paulina nie jest już małą dziewczyną i da sobie radę, ale martwię się o nią. Nie chcę, żeby cierpiała. – kończysz, i patrzysz na Simona mocno.
- Rozumiem stary. A teraz się napij, nie martw się, wszystko będzie dobrze. – odpowiedział, nalewając ci do kieliszka mocny napój procentowy.
- Heh, chyba chcesz, żebym jutro z łóżka nie mógł wstać... – kręcisz zrezygnowany głową.
- Imprezę u mnie, trzeba dłuuuuugo pamiętać. – mówiąc co podnosi swój  kieliszeczek i uśmiechając się do ciebie wesoło wznosi toast. – Za zakochanych!
-Za zakochanych! – stukasz w jego i wypijasz od razu cały alkohol. Z miejsca szukałeś wzrokiem czego do popicia. Wódka na gołe gardło i brzuch nie była dobrym pomysłem.

I tak nie spotkamy się więcej, i tak nie będziemy się więcej znać,
i tak nasze usta nie będą już ze sobą grać!...”

- Zbyszek! Obudź się! – powiedziałaś, szturchając go w ramię.
- Miałem straszny sen. – odezwał się, lekko roztrzęsionym głosem.
- Co ci się śniło? – zapytała, przytulając się do twojej klatki piersiowej.
- Ze ktoś mi cię ukradł. – odpowiedział, mocniej przyciskając dziewczynę do siebie.
- Spokojnie, nic nas nie rozdzieli, żaden złodziej. – musnęłaś jego wargi i wygodniej się ułożyłaś. – A teraz śpij spokojnie.
            Odpłynęliście w objęcia Morfeusza, przy akompaniamencie sowich oddechów.


            Przebudziłeś się po jakieś godzinie spania. Dręczyły cię wyrzuty sumienia. Okłamałeś ją. Perfidnie. Jak nigdy. Prosto w oczy. Źle się z tym czułeś, ale nie mogłeś jej tego powiedzieć. Jakby to brzmiało? Jak można powiedzieć, swojej dziewczynie, że śni ci się twoja pierwsza miłość? Ta, która w tobie nigdy nie umarła, lecz przepadła głęboko w twoim umyśle, usilnie starając sobie o niej zapomnieć. Udało ci się. Na pewien czas. Teraz, przyszła do ciebie z powrotem, w nieoczekiwanym momencie, przy boku twoje ukochanej. Serce i czyny rozdzielone na części i nie mogą złączyć się znowu w całość. Sen sprawiający, że wszystko wróciło. Szybko. Boleśnie. Niespodziewanie. Nieogarnięte myśli. Umysł, który teraz tylko ci przeszkadza, bijące serce, krew mocno pulsująca w twoich żyłach, zaciśnięte powieki, żeby obraz całujących was dobiegł końca i oddech jej obok ciebie. Sprzeczny obraz samego siebie.


„Kocham cię, mimo że ty jesteś gdzieś tam.”

- Jak się bawiłaś? – zapytałeś się jej, wracając już do mieszkania. Oczywiście, musiałeś ją odprowadzić, nie było innej opcji, czułbyś się winny, jakby coś się jej stało po drodze.
- Bardzo dobrze! – odpowiedziała, śmiejąc się jak głupia. – Poznałam bardzo fajnych ludzi, z którymi miło się rozmawia i spędza czas. Nie żałuję, że mnie tam wyciągnąłeś, wręcz jestem ci wdzięczna. – mówiąc to, przytuliła się mocno do ciebie. – No, więc dziękuję. – teraz ty się zaśmiałeś i poczochrałeś jej włosy, na co zareagowała cichym prychnięciem.
- Mała, nie ma za co. Tak, czy siak, bym cię wyciągnął, nawet jeżeli siłą. – uśmiechnąłeś się szerzej na widok poprawiającej włosy dziewczyny z lekko zdegustowaną miną.
- Nie jestem taka niska, ok? To wy wszyscy jesteście jacyś tacy wysocy, wręcz za wysocy.
- Oj, no już przestań, jakbyś była wyższa, nie byłabyś słodka. Małe jest piękne, pamiętaj!
- A duże to co, brzydkie? – fuknęłaś znowu, wcale nie udobruchana.
- Duże też jest piękne, ale na inny sposób. – poklepałeś ją przyjacielsko po ramieniu. – No, hop siup nie obrażaj się, lepiej powiedz, czy któryś z tych miłych panów ci się spodobał, co? Opowiadaj szybko wujkowi Michałowi. – dziewczyna zarumieniła się lekko.
- Nikt mi się nie spodobał. – odpowiedziała, patrząc pod nogi. 
 Prawie byliście na miejscu, a ty nie chciałeś na nią naciskać. Nic wbrew jej woli. Pomyślałeś, co było trochę komiczne, bo na tą imprezę długo ją przekonywałeś. Ale, nie ma tego złego, co by na dobre ni wyszło, prawda? Resztę drogi, pokonaliście w milczeniu, tylko przy pożegnaniu uściskaliście się i powiedzieliście „kolorowych snów”. Podążyłeś no swojego domu z powrotem, z myślą, że ona jest tam teraz z nim. Na zewnątrz optymista, w środku pesymista i nagle kolorowy obraz staje się szary.

-------------------------------------------
zawiesić?  

4 komentarze:

  1. NO CHYBA NIE. NIE ZAWIESZAJ ZA NIC.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mnie ten Zbyszek irytuje... A Michał widać, że czuje taką prawdziwą, najszczerszą przyjaźń, to fajnie ;) A z Jochenem może być ciekawie ;) Co !? JAKIE ZAWIESIĆ ? ;o Nie, nie, nie, nie ma takiej opcji!! Lubie ten blog, i to bardzo! No ale też rozumiem, że możecie nie mieć czasu, chęci itd ale może nie warto zawieszać? Lepiej dodawać nadal nowe rozdziały, wtedy szybciej blog dobrnie do końca i nie będziecie musiały się przejmować, że blog jest zawieszony, nie dokończony. Nikt z ludzi nie lubi czegoś zaczynać i tego nie kończyć. Mam nadzieje, że blog nie zostanie zawieszony ;) /G.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam wszystko i się pojawiam więc tak ; SHOPS ! Och yeah baby this is my boy ! :D . No i takie tam ;) Chciałam się tutaj rozpisać o zajebiaszczym rozdziale ale nie mogę .
    WHAT THE FUCK !? DO YOU WANNA CLOSE THIS BLOG !?
    Znaczy zawiesić :p . Wybij to sobie z głowy ! Tak nie wolno !
    Nie mogę doczekać się następnego i nawet nie waż się zawiesić ! Mega się obrażę :P
    Pozdrowienia
    -Vacker-

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć! Przepraszam Cię za długą nieobecność :) Od razu mówię ,że czytałam rozdziały tylko po prostu nie dodawałam komentarzy , za co PRZEPRASZAM :)
    Być może pamiętasz mnie :) Kiedyś podpisana byłam jako : Selapida i prowadziłam bloga ,którego zawiesiłam na czas nieokreślony ' na boisku i poza nim ' Chciałabym Cię zaprosić na nowo powstałego bloga ,który jest zupełnie inny od poprzedniego :) Jedynym podobieństwem jest to ,że tematem jest siatkówka. http://siatkowka-okiem-kibica.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń