„Ona kocha go bardziej niż on kiedykolwiek będzie wiedział. On kocha ją bardziej niż kiedykolwiek to okaże.”
Obudził Cię dźwięk telefonu. - Kogo licho niesie! Jest jeszcze rano! pomyślałaś i sięgnęłaś dłonią po urządzenie.
Dzień
dobry pięknej pani!:* Jak się spało?
Uśmiech.
Taki to może budzić cię codziennie, co nie?
Dzień
dobry pięknemu panu!:* oprócz tego, że jakiś wredny Niemiec mnie obudził, to
dobrze! A Tobie?
Odpisałaś
i wtuliłaś się pod kołdrę. No nie. - mruknęłaś cicho pod nosem. Daj mi spać,
człowieku!
Wspaniale!
może miałaby pani ochotę na spacer w ramach rekompensaty za pobudkę?:)
Będzie
Cię budził, a na dodatek wyciągał na jakieś beznadziejne spacery. Nie
potrzebujesz rekompensaty, jesteś dzielna, dasz radę bez.
Chętnie.
ale odezwę się potem, bo CHCE SPAĆ! niestety KTOŚ mi to utrudnia.
Natręt. -
pomyślałaś, owinęłaś się kołdrą. - Kochany natręt. Przystojny natręt, uroczy
natręt. - DOŚĆ! spać. - pomyślałaś, zamknęłaś oczy i odpłynęłaś.
Wstałeś rano i jakoś wcale nie miałeś ochoty, żeby wyleczyć kaca, pójść do kościoła, czy pobiegać. Wszystko miałeś gdzieś, bo po co. Przecież i tak nie masz dla kogo wstawać, czyżbym zgadła? Nie ważne. Włączyłeś telewizor i zacząłeś oglądać jakiś bezsensowny serial, który w sumie był beznadziejny. Nie robiło Ci różnicy co oglądasz i tak myślałeś o Darii. IDIOTA. Jak można się zamęczać ciągle, tymi samymi myślami? Czyżbyś powoli zamieniał się w masochistę. Znaczy nie ciąłeś się ani nic... ale udręczanie myślami też się liczy, prawda? Zresztą, nieważne. Nie będziesz się użalał nad sobą, no nie jesteś babą! Weź się w garść człowieku, nie mów mi, że będziesz teraz oglądał jakieś brazylijskie seriale, pociągał nosem i jadł lody!
...
..
.
Oglądałeś
brazylijskie seriale. Pociągałeś nosem. Ale lodów nie jadłeś, tylko i wyłącznie
ze względu na swoją formę. Jakiś głosik szeptał ci do ucha (czyt. krzyczał), że
tak nie wolno, że musisz się wziąć w garść, jednak ty zignorowałeś go, mimo iż
był on natrętny jak mucha latająca rano po pokoju, kiedy człowiek chce jeszcze
spać, ale nie może, bo to skrzydlate zwierze doprowadza go do szału. Najlepszym
rozwiązaniem, jest wstać i to coś zabić. Tfuu...
Znaczy w
twoim wypadku wyjść z pokoju, przestać o tym myśleć i zdobyć się wreszcie na
krok w przód, a nie stanie w miejscu. Zaburczało ci w brzuchu. Już się znalazł
pretekst, żeby wstać! No dajesz, jedna noga, druga noga, trzecia.... znaczy
trzeciej nogi nie ma... więc teraz raz, dwa i do kuchni zrobić sobie jakieś
pyszności.
Mężczyzna
w kuchni nie jest dobrym rozwiązaniem? Nie jest, jeżeli nie ma go kto
przypilnować. Przypaliłeś makaron. Jak można przypalić makaron?! Najwyraźniej
można, tak bez niczego. Zacznijmy od tego, że nawet nie posoliłeś wody, nie poczekałeś
aż się ona zagotuje, tylko od razu na gaz. Dalszych wyczynów.... no w każdym
razie, zepsułeś garnek i patelnie, o szklance nie będę wspominać. Po dłuższym
namyśle, zamówiłeś pizze. Tak, pizza to dobre rozwiązanie.
Dalej
wyglądałeś żałośnie. Nie miałeś co robić, a pesymistyczne myślenie jeszcze
bardziej cię pogrążało. Spojrzałeś na zegarek wiszący na ścianie. Siódma
trzydzieści osiem. Dla niektórych środek nocy, dla innych rozpoczęcie kolejnego
monotonnego dnia, urozmaiconymi tylko jakimiś dennymi wydarzeniami. Bo po co
się cieszyć, że na polu jest piękna pogodna, wieje lekki wiaterek, który
powoduje szeleszczenie liści, a ptaszki śpiewają miłą dla ucha melodyjkę.
Wszystko jest na opak i niewłaściwie.
Wstajesz
nagle i latasz jak poparzony po pokoju, próbując znaleźć swój telefon, jednak
złośliwość rzeczy nieżywych jest okropna. Znajdujesz go, dopiero kiedy
przekopałeś się przez stertę ubrań, wywaliłeś wszystkie poduchy z kanapy na
ziemię i no... twój salon wyglądał jak po trzęsieniu ziemi. Okazało się, że ten
spokojnie sobie leży na ławie pod dzisiejszą gazetą. Szybko napisałeś sms do
Pauliny:
~ „Dzień
dobry! Śpisz, czy już wstałaś?”
~ „No nie
wiem, czy taki dobry, bo już po raz któryś ktoś mnie budzi. A Ty co tak
wcześniej wstałeś?” – odpisała ci po jakieś chwili. Najwyraźniej rzeczywiście
jeszcze drzemała.
~ „Kto
śmiał Cię budzić, oczywiście oprócz mojej osoby? Taaaa... jakoś tak nie mogłem
spać.”
Po paru
chwilach rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Odebrałeś.
- Dlaczego
nie mogłeś spać? – usłyszałeś głos swojej przyjaciółki. Pierwszą część
zignorowała i chyba nie miała zamiaru odpowiadać na to pytanie. Była jeszcze
trochę zaspana, a w tle słyszałeś nastawiony czajnik i repecenie się garnków.
- A nie
wiem... tak jakoś bezsenna noc.
- Oj,
no... nie ładnie tak kłamać. Mów szybciutko co się dzieje. – wewnętrzna burza i
oszalałe emocje. Szum krwi. Usłyszałeś nagle przekleństwo i brzdęk rozbitej szklanki.
– Heh... taka rozmowa nie ma sensu. Będę
za dwadzieścia minut, trzymaj się dzielnie. Buziaki. – powiedziała i rozłączyła
się. W sumie powinieneś ogarnąć mieszkanie, ale tak jakoś nie mogłeś wstać.
„Jestem prostym pytaniem
Ty jesteś na nie odpowiedzią.”
-
Wszystko spakowane? – zapytał się po raz kolejny Zbyszek.
- Tak,
wszystko jest w torbach. Nie musisz się mnie o to pytać co pięć minut. –
odezwała się już zirytowana Daria. Nie podobało jej się, ze już muszą wracać,
ale w końcu jutro praca i reszta tych no... „ważnych spraw w naszym życiu.” Ten
spojrzał na ciebie zdziwiony, ale się nie odezwał. W końcu zamknął drzwi domku
letniskowego i oddał klucze właścicielowi. Poczłapaliście na stacje, bez słowa
weszliście do pociągu i znaliście swój przedział. W połowie drogi, Daria usnęła
oparta na ramieniu Zbyszka. Ten spojrzał na nią zszokowany, jednak zaraz
przyciągnął ją bliżej siebie i usadowił tak, żeby jej głowa była na jego
kolanach. Po woli głaskał jej włosy, a ten odprężający gest sprawił, że on też
w końcu oddał się objęciom morfeusza, z myślą, że właśnie tak ci jest dobrze i
nie chcesz niczego zmieniać. Teraz twój świat miał największą ilość kolorów i
nikt nie był w stanie tego zniszczyć. Żadna twoje stara miłość. Nikt i nic. Zasypiałeś
widząc twarz swojej ukochanej przed swoimi oczami i to spowodowało, że
uśmiechałeś się przez cały swój sen. Teraz było tak jak należy.
Obudził
was jakiś facet i powiedział, że to ich stacja. Szybko wyszliście z wagonu i
poszliście do domu. Do wspólnego domu. Do waszego. Nie jego, czy jej. Tylko waszego.
I to było w tym najwspanialsze.
„Chore serce otwieram,
bez znieczulenia.”
-Przepraszam
Jochen, ale nie mogę się z tobą spotkać.... nie to nie dlatego, że mnie rano
obudziłeś, nie musisz przepraszać. Po prostu, jest teraz ktoś, kto bardzo mnie
potrzebuję i muszę być koło niego. Przepraszam. – rozłączyłaś się, nie czekając
na odpowiedź. Byłaś przed domkiem w którym mieszkał Michał. Zadzwoniłaś
dzwonkiem, a po jakiś dwóch minutach otworzył ci przyjaciel. Weszłaś do środka,
nie przejmując się tym, że już w przedpokoju zauważyłaś bałagan. W końcu nie
mieszkała tutaj żadna kobieta, więc było to do wybaczenia.
- Kawy,
herbaty? – zapytał się ciebie.
- Możesz
naleć jakiegoś soku, przed chwilą piłam kawę. – odpowiedziałaś, kierując się do
salonu. Bajzel tutaj też cię nie zaskoczył. Usiadłaś na kanapie i założyłaś
nogę na nogę, czekając na powrót przyjaciela. Przyszedł parę minut później i
postawił szklankę na wolnym miejscu na ławie, siadając powoli koło Pauliny. – A
teraz mów, co cię dręczy.
Mówiłeś. Szybko.
Możliwe, że trochę bezsensu, ale nic nie ukrywałeś. Miałeś dość ukrywania tego
co czułeś i udawania, że nic się nie stało. Ta też ci się zwierzyła z tego, że
chyba coś zaczęła czuć do Jochena. Ten się wtedy tylko uśmiechnął, pokiwał
głową i powiedział, że zauważył już na imprezie. Rozmawialiście ze sobą do
późna i tak długo, jak to tylko było możliwe. Czas mijał miło, pocieszyłaś Michała i
powiedziałaś, że z czasem uczucie zaczyna blaknąć i się wypalać, że to pewnie
nie pierwsza i nie ostatnia nieszczęśliwa miłość w jego życiu. Ten wtedy
odpowiedział, że chce być świadkiem na twoim ślubie. Tak jak dawniej. Nic się
nie zmieniło.
Z drzemki
obudził cię dzwonek do drzwi. Byłaś już u siebie, wróciłaś od Michała jakieś
dwie gdzie temu, była dwudziesta. Idziesz otworzyć znudzona i jeszcze trochę
senna. Potrzebowałaś chwili spokoju koniecznie, zwłaszcza że jakiś czas temu dzwoniła
Daria i się z tobą pogodziła. Poprosiła, żebyście dalej była sobie takie
bliskie i obiecała, że nie będzie cię zaniedbywać. Wszystko szło jak należy,
jednak byłaś zmęczona tymi wszystkimi wydarzeniami. No, bo ileż można gadać z
ludźmi?
-Jochen?
Co ty tu? – zapytałaś zdziwiona.
-
Przyszedłem się pożegnać. Wyjeżdżam do Rzeszowa.
--------------------------------------------------------
wszystkie błędy proszę wytykać, komentować.
ZMIENIAMY NUMER GG. WSZYSTKICH, KTÓRZY CHCĄ BYĆ INFORMOWANI ZAPRASZAMY : 46605444
pozdrawiamy
K i E
`by niebieskamalina
Bardzo fajny rozdział, jak i cały blog ;) Tylko nwm czemu nie przepadam zbytnio za Pauliną... ;)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny ;D
Pozdrawiam
PS Jeśli chcesz, to zajrzyj do mnie: http://thisissportsbyhope.blogspot.com
ommmmmmmmmmmmmmmmmmm kocham to opowiadanie ; 3.
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest świetne. Żałuje, że nie pisze tak dobrze jak ty,mimo to zapraszam do mnir: http://autograf-rozpoczynajacy-nowe-zycie.blog.onet.pl/ :-)
OdpowiedzUsuńAh. JAK BARDZO SIĘ CIESZE, ŻE BLOG NIE ZOSTAŁ ZAWIESZONY!! Dziękuje ;) A co do rozdziału to dzisiaj dosyć krótko ale przyjaźń Kubiaka z Pauliną jest fenomenalna, każdy chciałby mieć taką przyjaciółkę czy przyjaciela ;) Czekam, czekam, czekam na kolejny ;* /G.
OdpowiedzUsuńCoz za optymistyczny poranek, chcesz spac a tu sie nie da :D Ale dla takiego Niemca warto! Trzecia noga - takie rzeczy tylko tutaj <3 Jochen wyjezdza?!
OdpowiedzUsuń