środa, 8 maja 2013

Dziewiętnasty rozdział


„Tęsknota do pieca to ciężka choroba dla bałwana.”


Hala Podpromie. Większa, niż Ci się wydawało. Przytłaczała Cię nieco swoją wielkością. Nie miałaś jednak czasu myśleć na ten temat. Wysiadłaś z samochodu jak błyskawica. Nagle rozdzwonił się twój telefon. Próbowałaś znaleźć go w torebce, ale z marnym skutkiem. W twojej torebce zawsze panował burdel. Zobaczyłaś kto dzwoni.
Fabian, cholera! – pomyślałaś i odebrałaś.
- Czego chcesz? – zapytałaś ze złością w głosie.
- Chciałem pogadać, kotku, nie denerwuj się.
- Nie mów do mnie kotku. I wynoś się z mojego domu, plancie.  – powiedziałaś i rozłączyłaś się. Kipiałaś ze złości. Rodzice sprowadzili jakiegoś typa tylko po to, żeby Cię z nim zeswatać. Byłaś bliska płaczu. Jednak udało ci się powstrzymać i wejść do środka. Po drodze musiałaś natknąć się na ochroniarza, przecież jesteś dzieckiem szczęścia.
- A pani dokąd? – zapytał starszy pan z brodą. Miał przyjazną twarz. Miałaś nadzieję, że Cię wpuści.
- Szukam hali... Wiem, że trening jest zamknięty, ale to sprawa życia i śmierci.
- Przepraszam panią, ale nie mogę pomóc. – spojrzał na ciebie z troską. – Gdybym wpuszczał tutaj wszystkie fanki, to powstałby chaos. Rozumie pani? – zapytał.
- Rozumiem... ale nie mógłby pan zrobić wyjątku? – odpowiedziała, robiąc kocie oczy.
- No dobrze, ale powiedz mi dziecko, który to? Niech ja go dopadnę! Niech ja go dopadnę! Żeby dziewczyna za nim jeździła! I to jeszcze z Jastrzębia! – zaśmiał się lekko, żeby załagodzić swoje słowa.
- Jochen Schops. – uśmiechnęłaś się lekko, trochę niepewnie. – Ale jestem tutaj z swojej głupoty.
- Ach, te baby. Najpierw facet ble, potem facet wróć, później znowu facet ble i facet wróć! Ale teraz takie czasy. Za moich, to jak się kobiecie powiedziało, że się ją kocha, to od razu w ramiona wpadała... Ach, ta młodzież. – ględził i ględził jak katarynka, prowadząc cię do pod hale. – Zawołam trenera, ale ty będziesz musiała go przekonać. – dodał staruszek i zniknął. Chwilę później przed twoimi oczami stanął sam trener Kowal, a ochroniarz szepnął ci tylko „powodzenia” i odszedł zająć się swoimi obowiązkami.
- Dzień dobry. Pani do Jochena? – skinęłaś, lekko podenerwowana, głową. – Z nieba mi pani spada! To już kolejny trening na którym Jochen gra jak jakaś sierota! Ale nie pokazuj się do końca spotkania. Zobaczysz co on wyprawia, bo ja już nie mam do niego siły. – mówił ja najęty prowadząc cię w stronę trybunów. – Podaj mi swój numer, wyślę ci smsa, żebyś zeszła na dół, do nas.
            Wszystko co się teraz działo było dziwne i nieprawdopodobne, jak jakaś bajka, czy też sen. Twoje  życie zmieniło się diametralnie od momentu, kiedy Daria spotkała Zbyszka, a ty zaprzyjaźniłaś się z Michałem. Spotkać samych sławnych siatkarzy, to już było coś, a co dopiero mieć jednego za swojego chłopaka, czy jak go tam nazwać. Rzeczywiście grał kiepsko, a chyba nawet to słowo było za słabe, żeby wyrazić jego poziom umiejętności w dzisiejszym treningu. Trener co chwila coś do niego mówił, tak samo jak reszta chłopaków z drużyny. Po tak długim obserwowani ich gry dostałaś smsa, że masz zejść na dół. Zeszłaś na hale. Trener zawołał zawodników do siebie, a nikt nie wiedział o co chodzi. Patrzyli na ciebie trochę zdezorientowani, a zarazem ciekawi, a Jochen nawet cię nie zauważył, tylko kozłował piłkę w kącie boiska.
- Schops, ciebie też wołałem! – wydarł się na niego trener Kowal, a kiedy on  nie zareagował i dalej stał tam gdzie stał, a odgłos piłki o parkiet stał się denerwujący, zaczął swoją przemowę. Nie wytrzymałaś i rzuciłaś się mu na plecy.
- Lotman! Złaź! – usłyszałaś tylko jego poirytowany głos.

„Czas przelicytował wszystkich zalotników i został najwierniejszym kochankiem.”

- Długo jeszcze musimy czekać? – zapytała Daria. Byłaś zdenerwowana i poirytowana. Czekaliście, na tego kolegę Michała, nawet nie pamiętałaś jego imienia, tak długo, że zdążyliście zjeść obiad, przeszliście się po mieście i wyjaśniliście jakiemuś facetowi jak gdzieś dojść. Nogi cię bolały, nie byłaś przyzwyczajona do tak dużego ruchu, przeważnie do niego stroniłaś, ale o dziwo, mimo iż słodycze były twoją ulubioną przekąską, byłaś chuda. Michał wręcz przeciwnie. Niczym się nie przejmował i ciągle uśmiechał się jak głupi do sera, co jakiś czas wybuchał niepohamowanym śmiechem i miał gdzieś, że się zachmurzyło. Tylko czekać, aż buchnie deszczem, a ty będziesz wyglądać jak mokra kuna.
- Nie mam pojęcia. – odpowiedział ci, głupio się szczerząc. Bo przecież, jest tyle szczęścia na świecie, ludzie co chwila giną, dzieci głodują, a on potrafi się uśmiechać! Takiej osoby to ze świeczką szukać.
- Jeżeli on nie przyjedzie w ciągu piętnastu minut, to... to... ach, no nic teraz nie wymyślę, ale na pewno zrobie mu cos zlego. - nadęłaś śmiesznie policzki i założyłaś ramiona na piersiach. Udałaś przysłownego „focha”. Simon wreszcie przyjechał, a ty na szczęście przypomniałaś sobie jego imię, parę chwil przed jego pojawianiem się. Wsialiście do samochodu i ruszyliście w kierunku Jastrzębia -Zdrój.
- Masz szczęście. Zdążyłeś w ramie czasowej. – zaśmiał się Michał, po paru minutach jazdy.
- Hę? – ach, te piękne nieartykułowane dźwięki, jest ich tak dużo, a tyle wyrażają.
- Daria, dosłownie dziesięć minut temu powiedziała, że jak nie przyjedziesz w ciągu piętnastu minut, to zrobi coś złego. – mówił dalej wesoło pasażer. Simon zerknął na ciebie przez wsteczne lusterko, a ty wystawiałaś mu język, na co on, zareagował cichym rechotem.
- Rzeczywiście, musiałbym uciekać gdzie pieprz rośnie. – uśmiech nie znikał mu z twarzy.
- Nawet w Indiach bym cię znalazła. – teraz to ty się zaśmiałaś, kiedy on zrobił zdziwioną minę. Nie zauważył nawet, że światło zmieniło się na zielone, a kierowcy zaczęli na niego trąbić i wrzeszczeć. Gdy się w końcu opamiętał, ruszył z piskiem opon, a ty wybuchłaś zdrowym i zaraźliwym śmiechem. Cała droga, mim iż była długa, a samochód co chwila podskakiwał, przez jakże niesamowitą jakoś dróg w Polsce, minęła wam w dobrym humorze, tematów do rozmw nie brakowało. Kiedy byliście już w Jastrzębiu Daria poprosiła, żeby Simon zawiózł ich pod dom Pauliny, bo w końcu tam był samochód Michała.
- Dzięki Simon, mam u ciebie dług wdzięczności. – powiedział siatkarz, wysiadając z auta. Ty się ładnie pożegnałaś i poszłaś w stronę drzwi wejściowych. Zadzwoniłaś dzwonkiem, bo w końcu jakaś tam kultura obowiązuje. Otworzyła je mama twojej przyjaciółki, ale nie byłaś zdziwiona, bo przecież mówiła ci przez telefon, że przyjechali.
- Dzień Doby! Dawno pani nie widziałam. Czy jest może Paulina? – czułaś się jak jakieś małe dziecko przy tej kobiecie, zawsze tak było. Ta kobieta otaczała się zdystansowaną otoczą, z tego co pamiętasz, była ona wielką pedantką.
- Och, dzień dobry Dario. – Ugh... jak oficjalnie ; pomyślałaś – Niestety Paulinki nie ma, pojechała gdzieś swoim samochodem. Jak wróci to przekazać jej coś ważnego? – spytała się ciebie, lekko się uśmiechając.
- Nie, nie trzeba, tak właściwie to przyjechałam odebrać samochód i swoje rzeczy. – odpowiedziałaś, również uśmiechając się, lecz szczerzej.
- Ach, tak... W takim razie wchodź, moja droga. – otworzyła drzwi szerzej. Dziewczyna przeszła koło niej i zaraz poszła po swoje rzeczy do pokoju gościnnego. Miałaś nadzieje, że tam są i, tam, ku dziwu, właśnie je znalazłaś. – Może zostaniesz na podwieczorku i poczekasz z nami na Paulinę? – grzecznie jej odmówiłaś, tłumacząc się, że ci się śpieszy. Wzięłaś jeszcze kluczyki, które wisiały na gwoździu wbitym w ścianę. Powiedziałaś „do widzenia” i wyszłaś, kierując się do garażu. Koło niego czekał na ciebie Michał.
- Pauliny nie było, pojechała gdzieś. – rzekłaś do niego, trochę zdezorientowana. – Wiesz, gdzie mogła pojechać? – byłaś zła na siebie, że oddaliłaś się od swojej przyjaciółki przez te kilka miesięcy, przez co nie miałaś pojęcie gdzie mogła pojechać. Przez sam ten fakt, ciśnienie ci podskoczyło.
- Nie mam pojęcia, ale jest przecież dorosła, da sobie radę, prawda? – odpowiedział, uśmiechając się pocieszająco.
- No, jakby nie patrząc. – otworzyłaś drzwi do garażu i podałaś kluczki od samochodu Michałowi. W drodze do twojego domu się ocknęłaś. – Ja nie chcę tam jechać. – twój głos był pełen obawy. Nie patrzyłaś na swojego rozmówcę, próbowałaś się skupić nad krajobrazem za oknem, który był ci tak znany, a zarazem znienawidzony.

Spojrzałeś na nią trochę zdezorientowany, bo do końca nie wiedziałeś o co jej chodzi. Dopiero po chwili, uświadomiłeś sobie, że nie chce jechać do swojego mieszkania. Nie odpowiedziałeś nic, pozwoliłeś jej trwać w milczeniu. Cisza jaka panowała między wami była zarazem zbawienna, jak i trująca. W końcu, jak człowiek nie ma co rozbić, to zadaje sobie głupie pytania, na które sam nie zna odpowiedzi, a zamiast spróbować na nie odpowiedzieć, zadaje kolejne i jest ich w końcu tak dużo, że nie chce znać odpowiedzi. Woli żyć w niewiedzy, bo przecież ona jest zbawienna, a ciekawość prowadzi do piekła. Jednak, czy życie w ciągłym przekonaniu, że wszystko się nam nie uda, że to i tak nic nie da, jest właściwe? Bo przecież gdyby nie ta ciekawość różnych rzeczy, ludzie dalej byli zacofanie i myśleli, że Ziemia jest płaska i to Słońce krąży wokół niej. Trzeba poznawać nowe rzeczy i pozwolić zaspokoić ciekawość, ale z umiarem. Bo co za dużo to nie zdrowo. Skręciłeś w pewną uliczkę, pełną jednorodzinnych domków. Zatrzymałeś się przy jednym z nich. Czarna brama odgradzała od białego, małego domu, z czerwonym czterospadowym dachem oraz  ogródkiem, w którym było kilka drzew i krzaku, a ze względu na porę roku, na trawie był kolorowy dywan zrobiony z liści. Wjechaliście na podjazd, dalej ze sobą nie rozmawiając. Tak samo udaliście się do domu Michała.
- Chcesz coś do picie? – zapytał w końcu chłopak.
- Herbaty, ale jak powiesz gdzie co jest, to sama zrobię. – odpowiedziała, uśmiechając się nieśmiało.
- Jak chcesz, czuj się jak u siebie, szperaj w półkach, otwieraj co chwila lodówkę, nie bój się wchodzić do jakiegoś pomieszczenia szukając łazienki.- dziewczyna popatrzyła na ciebie trochę zdziwiona, dopiero po chwili uśmiechnęła się szeroko na te słowa. -  Zaniosę to do twoje pokoju i zaraz przyjdę z powrotem. – za wszelką cenę chciałeś, żeby nie czuła się tutaj skrepowana. Ludzie przeważnie tak mają, że jak nie są w swoich czterech ścianach, boją się wszystkiego, nawet ruszania, dlatego za wszelką cenę chciałeś, żeby się oswoiła. Zaniosłeś jej rzeczy do pokoju gościnnego i wróciłeś, akurat kiedy zalewała wrzątkiem tytki z herbaty w kubku. – Jak chcesz, to możemy obejrzeć jakiś film, chociaż ja, wolałbym się umyć. – zaproponowałeś, a z twoich ust nie znikał uśmiech.

„Jesteś jedyna w całym mieście, łaskawy zrządził los, że chciałaś mieć mnie w domu na jesień.”

- Lotman, złaź! – powiedziałeś wkurzony. Nic ci nie wychodziło, Paula nie dawała znaku życia. Tęskniłeś za nią jak cholera, ale wiedziałeś, że musisz się pozbierać. Prędzej, czy później, ale to prędzej nie nadchodziło.
- Naprawdę jestem taka ciężka jak Lotman? – zapytała dziewczyna, która zasłoniła Ci oczy. Dopiero teraz poznałeś jej perfumy. Dopiero teraz poznałeś ją. Twoją Paulinę. Zeszła ci z pleców i stanęła przed tobą. Cała drużyna „słuchała trenera”, a tak naprawdę, to przyglądali się wam. Trener zresztą udawał, że coś mówi. Też się przyglądał z zainteresowaniem, co się za niedługo wydarzy.
- Cieszę się, że cię widzę. Musimy porozmawiać. – powiedziałeś do niej z uśmiechem. Zastanawiałeś się co dziewczyna chciała zrobić i dlaczego tutaj przyjechała, albo co ją ku temu popchało.
- Możesz przestać gadać i w końcu mnie pocałować? – spytała Paulina. Zdziwiło cię to, jednak miejsce tego uczucia zaraz zajęło inne. Szczęście. Od razu wykonałeś to, o co cię poprosiła. Koledzy z drużyny zaczęli gwizdać i krzyczeć na przemian:
- Oooo!
-Boże, w końcu ktoś go ogranie.
- Gorzko, gorzko!
Kiedy oderwaliście się od siebie, usłyszeliście: „ Nie pijemy wódki, nie pijemy wódki, pocałunek był za krótki!”. Strzeliście sobie face palma i przykuliście się do siebie.
- Trenerze? – zapytałeś i popatrzyłeś na niego błagalnym wzrokiem. Wokół zapanowała cisza jak nigdy.
- No, już, bo się rozmyślę.

„ Bo razem raźniej nam rozegrać, tak dziwnie rozdane karty.”

Był już wieczór, kiedy zaczęliście oglądać film. Jakaś komedia romantyczna. Michał poszedł naszykować popcornu, a Daria zaczęła się bawić swoimi mokrymi jeszcze włosami, które już pomału zaczynały schnąć i z prostych zmieniać się w lekkie fale. Po pary minutach do pokoju, który miał robić za salon, wrócił chłopak z gorącą kukurydzą, która pod wpływem temperatury zmieniła się w pyszną przekąskę.
- Już posoliłem. – powiedział do dziewczyny, opadając koło niej na sofę, a kiedy już to zrobił, włączył telewizor. Brązowooka uśmiechnęła się do niego i zaczęła podjadać popcorn. Film mijał w wesołej atmosferze. W którym momencie, kiedy przysmaku zostało mało, Michał zaczął rzucać w Darią przysmażaną kukurydzą. Bawiliście się tak i głośno śmialiście, aż do napisów końcowych.
- Jak się skończył film? – zapytał się Michał.
- Nie mam pojęcia, ale pewnie było szczęśliwe zakończenie, jak zawsze. – odpowiedziała ci, dalej się uśmiechając. Minęło parę chwil milczenia.
- Daria, wiem, że to pewnie nie najodpowiedniejszy moment, ale muszę ci powiedzieć coś ważnego. – dziewczyna chciał mu przerwać. – Proszę, daj mi dokończyć. Wiem, że minął dla ciebie trudny okres w życiu i wiele podejmowanych przez ciebie decyzji źle się skończyło. Jednak, już nie mogę tego ukrywać, bo mogłabyś się potem czuć oszukana. Nie wiem co to jest za uczucie, którym cie darze, ani nie oczekuję odpowiedzi od razu, bo to jest ważna sprawa. Ale mimo wszystko, mimo tego, że nie wiem jak zareagujesz oraz mimo tego, że te parę słów może wszystko zniszczyć. Chcę, żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie bardzo ważną osobą. Nie mogę teraz powiedzieć, że cię kocham, bo nie jestem pewien, jednak na pewno, znaczysz dla mnie wiele. 

4 komentarze:

  1. miło, że nowy rodział się pojawił :) Świetny jest!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam na kolejny rozdział! w końcu jest :)
    Rozdział jak zwykle super :)
    Zapraszam na: http://lifecansurprise.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah.. wyznanie Michała ;) Cieszę się, że nie wyskoczył z tekstem "Kocham Cię" a tak ładnie powiedział ;) Mam nadzieję, że Daria i Michał będą mieli piękną, WSPÓLNĄ przyszłość ;) /G.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://time-forlove.blogspot.com/
    W wolnej chwili zapraszam do siebie!

    OdpowiedzUsuń